Olimpijczyk Jan Kowalczyk
– mistrz i wicemistrz olimpijski IO Moskwa 1980 –
< STRONA W TRAKCIE AKTUALIZACJI >
Patroni honorowi:
Mecenasi:
Jan Kowalczyk urodził się 18.12.1941 w Drogomyślu na południowych krańcach Polski, w trzecim roku smutnych lat okupacji niemieckiej.
Od dzieciństwa miał „powołanie” do jeździectwa, a sąsiedztwo Stada Ogierów z pewnością przyczyniło się do Jego fascynacji końmi. Posiadał niezwykłe, można powiedzieć „nadprzyrodzone” umiejętności nawiązywania kontaktów z końmi i komunikacji z nimi – choć nie można Go nazwać „zaklinaczem koni” !
Pierwszym Jego trenerem był Jan Parkasiewicz. Już w pierwszym swoim starcie w zawodach (w Żywcu), reprezentując LZS Drogomyśl, 14-letni Janek odniósł swoje pierwsze zwycięstwo.
Jego prawdziwa i niezwykła kariera sportowa rozwijała się bardzo szybko. Z tych pierwszych lat warto przypomnieć zdobyty jeszcze w wieku juniora, tytuł Mistrza Polski Seniorów we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego, w 1958r. na Dottim, reprezentował wówczas barwy poznańskiej Woli !!
Jan Kowalczyk. Fot. Tomasz Gudzowaty.
W 1958 roku został powołany do narodowej reprezentacji na Mistrzostwa Europy Juniorów w skokach (z koniem Bolgami), które zostały rozegrane w Hanowerze (RFN) – wraz z ekipą w klasyfikacji drużynowej zajął 6 miejsce.
W roku następnym – 1959, po raz drugi reprezentował Polskę w ME Juniorów w skokach, rozgrywanych w Londynie. Start naszej młodej ekipy w tak prestiżowej imprezie zakończył się sukcesem w postaci V-ce mistrzostwa Europy Norberta Wieji oraz 4/5 miejsca ex-aequo drużyny – Janek startował na koniu Lider. Polscy juniorzy bliscy byli zwycięstwa drużynowego, a w ekipie startował również obecny dziś na pożegnaniu Janka – Antoni Pacyński.
Przez kilka lat Janek reprezentował barwy poznańskiej Woli (wówczas Ośrodka Szkoleniowego PZJ !), a do tego miejsca skierowała Janka miłość do koni.
Trenerem Jego był wówczas Śp. mjr Jan Mossakowski, ale już w tym okresie pomagał w szkoleniu Śp. rtm. Wiktor Olędzki, z którym losy związały Janka na długie lata – praktycznie do końca kariery sportowej.
W roku 1960 na krótko powrócił do rodzinnego Drogomyśla. Za namową brata Rudolfa poszedł do pracy w kopalni, z której dość szybko zrezygnował.
Będąc już w wieku poborowym stanął przed trudnym wyborem – miał propozycję od komisji wojskowej, czy chce służbę odsługiwać pod, czy nad ziemią (w tamtych czasach można było zastąpić obowiązkową, 2-u letnią służbę wojskową, praca w kopalni) !
Zawiedziony jednak krótkim doświadczeniem pracy w kopalni, podjął decyzję odbycia służby w jednostce wojskowej, skierowany został na kurs unitarny w Mrzeżynie, a następnie trafił do artylerii – piechoty.
W roku 1961 otrzymał rozkaz i trafił do Sekcji Jeździeckiej Skoków CWKS „Legia” Warszawa, w barwach którego to klubu pozostał do końca oficjalnego zakończenia swojej sportowej kariery, tj. do roku 1991.
Dzięki wspaniałym ludziom na jakich Janek trafił w Legii, mam tu na myśli Śp. płk. Antoniego Łuczyńskiego oraz wspomnianego już rtm. W. Olędzkiego – kariera sportowa Janka nabierała rumieńców.
Choć były to trudne czasy dla właśnie nowo-założonego klubu/sekcji (Legia powstała w X.1960r.), z biegiem lat, dzięki staraniom w/wym. osób, pod Jankiem pojawiały się konie o dużych predyspozycjach do sportu wyczynowego. Śmiem jednak twierdzić, że wcale nie najlepsze jakimi wówczas dysponowała polska hodowla ! !
Gdyby w latach 60-tych, 70-tych i 80-ych był lepszy klimat dla jeździectwa oraz gotowość jednostek państwowej hodowli koni do pomocy dla najlepszego wówczas klubu jeździeckiego w Polsce (i w Europie !) – sukcesy Janka mogłyby być znacznie większe. Ale o tym może nie czas mówić przy tej smutnej uroczystości.
Ujmując w liczby karierę Janka należy przypomnieć, że:
– trwała ona blisko cztery dekady, co w przypadku naszego sportu nie jest ewenementem, ale utrzymywać się „w topie” przez tak długi okres – świadczy o Jego niebywałym talencie !
– był trzykrotnym olimpijczykiem, uczestniczył w I.O. 1968 Meksyk, I.O. 1972 Monachium, I.O. 1980 Moskwa,
– był zdobywcą złotego i srebrnego medalu olimpijskiego podczas I.O. Moskwa (na koniu Artemor),
– był czterokrotnym uczestnikiem Mistrzostw Europy Seniorów w skokach (1967, 1979, 1981, 1983),
– był uczestnikiem Mistrzostw Europy Seniorów we wkkw (Moskwa 1965),
– był 15-krotnym Mistrzem Polski Seniorów w dyscyplinie skoków (+ 2 tytuły Vice-mistrzoswskie.) Pierwszy tytuł zdobył w roku 1965, w Gnieźnie, ostatni w roku1986, w Łobzie
– był 2-krotnym Mistrzem Polski Seniorów we wkkw. Pierwszy tytuł zdobył w roku 1958, drugi w 1966 r. (na Orbisie). Był to rok „podwójnego” Mistrzostwa Polski – w skokach i we wkkw, co też świadczy o Jego wszechstronności. W historii PZJ niewielu jeźdźców dokonało takiego wyczynu.
– był zwycięzcą 673 znaczących konkursów na hipodromach Polski, Europy i świata
– dosiadał w swoim życiu ponad 800 koni ! Do najwybitniejszych należały: Artemor, Blekot, Darlet, Drobnica, Ronceval.
Niespełnionym marzeniem Janka był start w Wielkiej Pardubickiej, chciał jak Jego Wielcy Koledzy z reprezentacji – Marian Babirecki i Henryk Hucz spróbować sił w tej jednej z najtrudniejszych gonitw przeszkodowych na świecie. Jednak władze Klubu „Legia” nie pozwoliły Mu, argumentując dużym ryzykiem kontuzji przed czekającymi Go ważnymi startami w skokach (już wówczas Janek był znanym w świecie jeźdźcem).
Trudno dziś powiedzieć, które z wielu, wielkich sukcesów Janka miało największą wartość. Myślę, że wypada dziś wspomnieć o dwóch, świadczących o Jego pozycji w światowej elicie jeźdźców tamtych lat, tj. okresu przed Jego pierwszym startem olimpijskim:
1. Mistrzostwa Europy w Rotterdamie, rok 1967, Janek jeszcze nie do końca doceniany w elicie światowego jeździectwa, wygrywa dwa pierwsze konkursy półfinałowe i zajmuje w ostatecznej klasyfikacji ME 4/5 miejsce ex-aequo wraz z Nelsonem Pessoą, już wówczas jednym z najlepszych jeźdźców świata.
2. Rok olimpijski 1968 – czerwiec, Międzynarodowe Oficjalne Zawody Konne CHIO Akwizgran (Aachen), największa i najbardziej prestiżowa jeździecka impreza na świecie. Po pięknym zwycięstwie w konkursie otwarcia, wygrywa konkurs mistrzów. Konkurs o najwyższej skali trudności, w którym prawo startu mieli tylko mistrzowie I.O., M.Ś., M.E. oraz aktualni mistrzowie poszczególnych krajów, pokonał drugiego jeźdźca z przewagą kilkunastu sekund, co jeszcze nie zdarzyło się w tak silnej obsadzie.
Jeździecka prasa w samych superlatywach pisała wówczas o Janku, uznając Go za jednego z faworytów do zwycięstwa na meksykańskich I.O. Los niestety okazał się okrutny – Drobnica, która była podstawowym koniem Janka (naszej ekipy) na meksykańskie I.O. odmawiała skoków i z konieczności Janek wystartował tylko w konkursie drużynowym, na Bronzie – koniu „pożyczonym” od Mariana Kozickiego.
Nie można dziś nie wspomnieć o kilku startach – sukcesach Janka, które poza znakomitym wynikiem sportowym, miały też i nutkę sentymentalno – wspomnieniową, nawiązującą do przedwojennych wielkich sukcesów polskich jeźdźców.
Rok 1967 – start reprezentacji Polski w Londynie, w zawodach oficjalnych CHIO. Janek zwycięża w konkursie szybkości o nagrodę White City, a w najważniejszym – konkursie zwycięzców zajmuje 2 miejsce po rozgrywce z jednym z najlepszych wówczas jeźdźców świata – Włochem Mancinelli.
Na trybunach są obecni wspaniali polscy jeźdźcy z okresu międzywojennego, którzy po II Wojnie Światowej pozostali na obczyźnie. Nawiązuje tym samym do pięknego sukcesu Polskiej ekipy w Londynie z roku 1925, w postaci 2 miejsca w Pucharze Narodów (za ekipą włoską), a przed faworyzowaną brytyjską, który to sukces był dziełem wielkich jeźdźców tamtego okresu – Dziadulskiego, Dobrzańskiego, Królikiewicza i Szoslanda.
Bohaterem tych zawodów był Henryk Dobrzański „Hubal” (ostatni partyzant kampanii wrześniowej 1939 r.), pokonując parkur PN dwukrotnie na czysto – został uznany najlepszym jeźdźcem mityngu (wyróżniony wręczeniem złotej papierośnicy przez Księcia Walii).
Jak wielką radość sprawił Janek swoimi sukcesami tym oficerom, którym los nie pozwolił powrócić po II WŚ do Kraju, opisał po powrocie, w Koniu Polskim szef ekipy Śp. red. Witold Domański. Dzięki Jankowi, nasi dzielni kawalerzyści zobaczyli naocznie, że polskie jeździectwo po wojennej zawierusze i latach niebytu, powraca na hipodromy Europy.
Rok 1975, polscy jeźdźcy po 46 latach nieobecności przylatują do USA, do hali Medison Squere Garden. Janek w Wielkiej Nagrodzie Nowego Jorku zajmuje III miejsce na Murzynku. Tym znaczącym wynikiem przypomniał Polonii wielkie sukcesy przedwojenne polskich oficerów, którzy trzykrotne wygrywali w Nowym Jorku Puchar Narodów (w latach:1926, 1927 i 1929). Zwłaszcza to pierwsze zwycięstwo odbiło się szerokim echem w jeździeckim świecie. Ponad 10-cio tysięczna publiczność, w tym wielu Polaków, zgotowała trzem naszym jeźdźcom (Królikiewicz, Szosland, Toczek) taką owację jakiej nowojorska publiczność jeszcze nigdy przedtem nie przeżyła.
Chciałbym dziś przy pożegnaniu Janka wspomnieć jeszcze wątek Jego olimpijskiego – moskiewskiego sukcesu, w dwóch aspektach.
W roku 1965 Janek startując na klaczy Elba w ME WKKW rozgrywanych w Moskwie wraz z M.Babireckim (Volt), Zb. Ciesielskim (Skok) i A.Orłosiem (Dysproz), był o włos od zdobycia drużynowego Mistrzostwa Europy. Janek wraz z Elbą dosłownie „fruwali” nad przeszkodami steeplowymi, a w krosie jadąc bezbłędnie do 19 przeszkody, pokonując już 2/3 trasy niezwykle trudnego krosu, na skutek potknięcia się konia przy odskoku (o wystający korzeń), wpadli w potężny okser i pomimo dwukrotnego ponownego najazdu, Elba odmówiła skoku (prawdopodobnie na skutek bólu?). Wielki indywidualny sukces Kolegów z ekipy (I m. M.Babirecki i V m. Zb.Ciesielski), na skutek eliminacji w krosie Janka i A.Orłosia, niestety nie został zdyskontowany sukcesem drużyny, która została zdekompletowana.
A po 15 latach w Moskwie, w starcie olimpijskim 1980r. los wynagrodził Jankowi tamten niedosyt z ME !
I drugi aspekt moskiewskiego sukcesu Janka. Wszyscy pamiętamy gest drugiego, polskiego mistrza olimpijskiego z Moskwy w skoku o tyczce – wielkiego sportowca Władysława Kozakiewicza. Moim zdaniem podobnym „gestem”, podnoszącym na duchu było zwycięstwo Janka i moment dekoracji.
Niezbyt życzliwa, blisko 80-cio tysięczna publiczność olimpijskiego stadionu na Łużnikach, zdominowana przez Rosjan, musiała na zakończenie I.O. wstać i wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego oraz oglądać salutującego naszego Janka w mundurze polskiego żołnierza!
O Janku i Jego sukcesach na hipodromach Europy i świata można opowiadać godzinami.
Wielki trener rtm. Wiktor Olędzki kiedyś stwierdził „takich predyspozycji do pracy z końmi, jakie ma Janek, nie ma nikt” – a my pamiętamy o wielu sytuacjach w parkurach, często wydawałoby się „krytycznych”, kiedy po prostu „przenosił konie w zębach” nad przeszkodami.
Lata w których Janek odnosił swoje największe sportowe sukcesy, to zupełnie inny czas w odniesieniu do teraźniejszości jeździectwa polskiego i światowego.
Sukcesy sportowe – kariera Janka nie miały tak głębokiego powiązania z komercją jak to ma miejsce we współczesnym sporcie jeździeckim.
To była prawdziwa rywalizacja sportowa, sprawą wtórną były korzyści wynikające z uprawiana naszego sportu.
Warunki treningowe, możliwości startowe jakie miał wówczas stworzone Janek i Jego ekipowi Koledzy, były zdecydowanie gorsze od konkurentów – tym bardziej trzeba docenić Jego klasę i uzyskiwane wyniki.
Autor: Marcin Szczypiorski