Opublikowano w celach edukacyjnych za zgodą prawnego spadkobiercy Pana Lesława Kukawskiego, Pani Krystyny Kukawskiej oraz za zgodą wydawcy magazynu ‘Konie i Rumaki’, Pana Jacka Świgonia.

We fragmentach cytowanych przez Lesława Kukawskiego cykli „Z dziejów polskiego jeździectwa” oraz „Słownik jeździecki i hodowlany”, zachowana została oryginalna pisownia.




Opublikowano w celach edukacyjnych za zgodą prawnego spadkobiercy Pana Lesława Kukawskiego, Pani Krystyny Kukawskiej oraz za zgodą wydawcy magazynu ‘Konie i Rumaki’, Pana Jacka Świgonia.

We fragmentach cytowanych przez Lesława Kukawskiego cykli „Z dziejów polskiego jeździectwa” oraz „Słownik jeździecki i hodowlany”, zachowana została oryginalna pisownia.




Opublikowano w celach edukacyjnych za zgodą prawnego spadkobiercy Pana Lesława Kukawskiego, Pani Krystyny Kukawskiej oraz za zgodą wydawcy magazynu ‘Konie i Rumaki’, Pana Jacka Świgonia.

We fragmentach cytowanych przez Lesława Kukawskiego cykli „Z dziejów polskiego jeździectwa” oraz „Słownik jeździecki i hodowlany”, zachowana została oryginalna pisownia.




Opublikowano w celach edukacyjnych za zgodą prawnego spadkobiercy Pana Lesława Kukawskiego, Pani Krystyny Kukawskiej oraz za zgodą wydawcy magazynu ‘Konie i Rumaki’, Pana Jacka Świgonia.

We fragmentach cytowanych przez Lesława Kukawskiego cykli „Z dziejów polskiego jeździectwa” oraz „Słownik jeździecki i hodowlany”, zachowana została oryginalna pisownia.



W latach 1931 i 1932 redaktorem „Wiadomości Wyścigowych” był JAN LASZKIEWICZ, odpowiedzialny w Towarzystwie Zachęty do Hodowli Koni za prowadzenie Księgi Stadnej Koni pełnej krwi angielskiej, autor wielu artykułów o tej rasie koni zarówno w okresie międzywojennym, jak i po wojnie.



Opublikowano w celach edukacyjnych za zgodą prawnego spadkobiercy Pana Lesława Kukawskiego, Pani Krystyny Kukawskiej oraz za zgodą wydawcy magazynu ‘Konie i Rumaki’, Pana Jacka Świgonia.

We fragmentach cytowanych przez Lesława Kukawskiego cykli „Z dziejów polskiego jeździectwa” oraz „Słownik jeździecki i hodowlany”, zachowana została oryginalna pisownia.


Mgr. inż. Jarosław Koch

Rzadko się zdarza, aby kierujący stadniną pracował ponad 40 lat w jednym miejscu, a tak jest w przypadku mgr. inż. JAROSŁAWA KOCHA.

Jarosław Koch urodził się 5 kwietnia 1943 roku w Mińsku Mazowieckim dokąd zagnała rodzinę z Warszawy wojenna zawierucha. Do wybuchu wojny w 1939 roku rodzice – Cecylia z domu Cudny i Władysław Kochowie z córką Anną mieszkali w stolicy. Ojciec pracował przy elektryfikacji węzła otwockiego, a matka była urzędniczką w Państwowym Zakładzie Ubezpieczeń Wzajemnych. W latach 1932/1933 Władysław Koch był uczniem Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, którą ukończył i otrzymał przydział do 1. Pułku Artylerii Ciężkiej. Potem wstąpił na Wydział Elektryczny Poltechniki Warszawskiej.

W roku 1935 został mianowany ppor. rezerwy artylerii. W sierpniu 1939 roku został zmobilizowany i wziął udział w kampanii wrześniowej, po której udało mu się uniknąć niewoli niemieckiej. Dopiero w roku 1942 mógł zacząć pracować. W roku 1943 jako członkowi Armii Krajowej zagroziła de-konspiracja, zmuszając go do wyjechania z miasta. W sierpniu 1944 roku po opuszczeniu Mińska Mazowieckiego przez Niemców miasto zajęty oddziały Armii Krajowej. Dopiero potem do miasta wkroczyły oddziały sowieckie. Władysław Koch, który po powrocie do Mińska pracował przy uruchomieniu elektrowni został w jesieni 1944 roku zaaresztowany przez NKWD i wywieziony do łagru w Borowiczkach, a następnie na Ural, skąd wrócił w roku 1947. Mimo ujawnienia się jeszcze w roku 1951 został ponownie aresztowany i skazany na cztery lata więzienia za „współpracę z okupantem w ramach organizacji AK”. Dopiero w roku 1957 został zrehabilitowany. W tym czasie Cecylia Kochowa sama borykając się z losem wychowywała trójkę dzieci, bo i w roku 1951 urodziła się najmłodsza z rodzeństwa Irena.

Jarosław Koch wakacje i święta spędzał u rodziny na wsi. Tam już zaczął się interesować końmi i gdy tylko mógł dosiadał ich na oklep.

W roku 1956 Jarosław Koch ukończył Szkołę Podstawową nr 178 w Warszawie i po egzaminie dostał się do VI Liceum Ogólnokształcącego Im. T. Reytana, w którym maturę zdał w roku 1960. W tym samym roku został studentem Wydziału Zootechnicznego Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, który w roku 1961 przemianowano na Wydział Hodowli Zwierząt.

Mgr inż. Jarosław Koch wspomina, że: „W 1958 roku zacząłem jeździć konno w Warszawskim Klubie Jeździeckim i startowałem w konkursach hipicznych w skokach, a trenował mnie niezapomniany major Henryk Roycewicz (srebrny medalista Olimpiady w Berlinie w 1936 roku). Zagorzały WKKW-ista próbował zrobić ze mnie jeźdźca WKKW, ale w 1961 roku podczas zawodów spadłem z konia, złamałem obojczyk i dałem sobie spokój z WKKW. Tym bardziej, że z powodu sportu zaniedbałem studia i musiałem powtarzać rok. Ale konno jeździłem nadal w stajniach wyścigowych na Służewcu na porannych treningach.

W czasie studiów byłem współzałożycielem Studenckiego Klubu Jeździeckiego, który jako pierwszy propagował jeździectwo wśród studentów – organizował obozy jeździeckie (wczasy w siodle) w Państwowych Stadach Ogierów w Starogardzie i Łącku oraz wycieczki do stad i stadnin. Działałem też w Kole Zootechników na SGGW, organizując obozy naukowo-jeździeckie w Biatce, Ochabach, Sierakowie i Łącku.”

W ramach studiów była też przewidziana wielomiesięczna praktyka rolnlczo-hodowlana, którą Jarosław Koch odbywał w Stadninie Koni Moszna, którą kierował znany jeździec sportowy i hodowca mgr inż. Władysław Byszewski. Tam po raz pierwszy zetknął się z hodowlą koni pełnej krwi angielskiej.

Na IV roku studiów Jarosław Koch wystąpił do ówczesnego dyrektora Państwowych Torów Wyścigów Konnych dr. Henryka Harlanda, z prośbą o ufundowanie dla niego stypendium, na co otrzymał zgodę.

Stypendium gwarantowało pracę na wyścigach po zakończeniu studiów. W tym czasie Koch, jeżdżąc na porannych treningach na Służewcu i obserwując pracę wielu trenerów, postanowił też zostać trenerem koni wyścigowych.

Po skończeniu w roku 1966 studiów i obronieniu pracy magisterskiej pisanej pod kierunkiem prof. dr. Jerzego Chachuły na temat związany z treningiem i wyścigami koni pełnej krwi angielskiej, mgr inż. Jarosław Koch zgłosił się do dyrektora PTWK Stanisława Kurowskiego, w celu omówienia warunków zatrudnienia. Ten zaproponował odbycie rocznego stażu w stadninie koni pełnej krwi przed podjęciem pracy na torze, aby przed zajęciem się próbami dzielności na torze wyścigowym zapoznać się z pracą hodowlaną, która przygotowuje konia do późniejszych wyścigów. Ponieważ na treningach w Klubie Jeździeckim J. Koch jeździł na derbistach widzowskich: Larysie i Sombrero, postanowił ten staż stadninowy odbyć w Stadninie Koni Widzów. W lipcu 1966 roku pojechał do Widzowa na rozmowę z kierownikiem stadniny Leonidem Ter Asaturowem, który zorientowawszy się, że kandydat na staż jest dobrze zorientowany w tematyce wyścigowej, przyjął go od 2 listopada 1966 roku.

Po roku stażu, dyrektor Zespołu Skrzydłów-Widzów inż. Tadeusz Głoskowski zaproponował mgr. Kochowi pozostanie w Widzowie na stanowisku zootechnika, a po śmierci Leonida Ter Asaturowa w roku 1968, kierownika gospodarstwa Widzów (314 ha) i stadniny (około 100 koni).

Żona Jarosława Kocha, koleżanka ze studiów zootechnicznych, Jadwiga Krzyształówiczówna, córka dyrektora Janowa Podlaskiego Andrzeja Krzyształowicza, jako zootechnik była zastępcą męża w gospodarstwie.

W swoim życiorysie mgr inż. Koch wspomina: „Rozpoczynając pracę w jednej z siedmiu stadnin hodujących konie pełnej krwi angielskiej (Golejewko, Iwno, Kozienice, Moszna, Rzeczna, Strzegom, Widzów) trafiłem do grona ludzi o dużej wiedzy i doświadczeniu hodowlanym oraz wysokiej kulturze osobistej. Byli to m. in.: Stanisław Schuch, Bolesław Orłoś, Marek Piotrowski, Jerzy Jaworski, Władysław Byszewski, Jerzy Gniazdowski, Maciej Świdziński, Ryszard Helak, Ludwik Pietrzyk. Spotykaliśmy się kilka razy do roku na przeglądach koni na Służewcu i w stadninach, co było niezmiernie pożyteczne i inspirujące nie tylko dzięki porównywaniu koni, lecz także dzięki rozmowom na tematy hodowlane.

Kilkakrotnie byłem członkiem polskiej delegacji na kongresy hodowlano-wyści-gowe, które miały miejsce podczas mityngów Krajów Demokracji Ludowej, odbywających się corocznie do 1989 roku w różnych stolicach krajów członkowskich, w tym również w Warszawie. Brałem także udział w kupowaniu ogierów w krajach zachodnich, m. in. ogiera Py-jama Hunt (ojca trzech derbistów), Revlon Boya, Orange Baya, Zafonium i Belenusa. Byłem jednym z założycieli w roku 1993 pierwszej organizacji zrzeszającej hodowców i właścicieli koni wyścigowych – Polskiego Towarzystwa Właścicieli i Hodowców Koni Pełnej Krwi Angielskiej. Obecnie jestem członkiem zarządu i przewodniczącym Komisji Hodowlanej Polskiego Związku Hodowców Koni Pełnej Krwi Angielskiej. Jestem również sędzią jeździeckim oraz wyścigowym.”

Stadninę w Widzowie, mimo prywatyzacji, nadal prowadzi mgr inż. Jarosław

Koch, a o osiągnięciach hodowlanych widzowskich koni pisze: „Moim największym sukcesem hodowlanym jest ogier Dixieland urodzony w 1977 roku (po Co-nor Pass i Dostojna), który doskonale biegał, wygrał m. in. Wielką Warszawską oraz dwa razy Nagrodę Critérium (1300 m). Okazał się znakomitym reproduktorem: był ojcem trzech derbistów w trzech stadninach (Bachus w Golejewku, Limak w Stubnie i Sollozzo w Widzowie). Dat potomstwo wygrywające także inne nagrody pozagrupowe, w tym 13 nagród klasycznych (ogółem wygrało blisko 50 nagród pozagrupowych w kraju i kilka za granicą). On I troje jego potomstwa otrzymało tytuł Konia Roku. Także jego córki są świetnymi matkami stadnymi, m. in. Dżamma – doskonała klacz wyścigowa (zawsze była na płatnym miejscu), jest babką trójkoronowanej Dżamajki, zwanej klaczą stulecia.

W drugiej połowie grudnia 1966 roku przewieziono do Widzowa ogiera Antiquarian, kupionego w Newmarket przez Stanisława Schucha. Ogier ten stanowił w Widzowie sześć lat, dając co roku zwycięzców nagród pozagrupowych. Najlepszy z nich to urodzony w 1969 roku Dipol, jedyny wówczas powojenny ogier, który wygrał pięć nagród (Rulera, Derby, St. Leger, Iwna, Wielką Warszawską) I był koniem trójkoronowanym. Warto zaznaczyć, że Dipol miał fenomenalne zdrowie – mimo wad w budowie przednich kończyn – i był bardzo waleczny. W 1972 roku 6 sierpnia wygrał swój piaty wyścig St. Leger, następnie po trzech tygodniach wystartował w Moskwie (na forze piaskowym), na Mityngu KDL, w tzw. Interderbach i zajął III miejsce, ulegając tylko koniom rosyjskim, a w tydzień potem wystartował w Pucharze na 2800 m i zajął II miejsce. Należy wziąć pod uwagę, że podróż do Moskwy trwała kilkadziesiąt godzin samochodem (przerobiony autobus Jelcz), zupełnie niepodobnym do dzisiejszych aut wożących konie sportowe i wyścigowe. W miesiąc po tym wyścigu wygrał łatwo nagrodę Wielką Warszawską.

Sukces Dipola powtórzyła klacz Dża-majka, wygrywając dodatkowo w nagrodzie Oaks, przeznaczonej tylko dla klaczy. W 2007 roku dołączył do nich trzeci widzowski koń trójkoronowany, niepobity w kraju jako trzylatek ogier San Moritz. Tytuł trójkoronowanego otrzymuje koń, który wygra trzy nagrody klasyczne: Rulera (1600 m), Derby(2400 m) I St. Leger (2800 m), a wiec klasowy (wszechstronny). W okresie powojennym (1946-2007) podczas 62 sezonów było tylko 10 koni trój koronowanych, z tego trzy mojej hodowli.”

„Pozostałe siedem to dwa konie z Kozienic (Solali, Czerkies), po jednym z Golejewka (Krezus) i Rzecznej (Mokosz) oraz trzy konie hodowli prywatnej (Ruch, Dancer Lite i Dżesmin). Inne wybitne konie wyścigowe wyhodowane przeze mnie w Widzowie to: derbiści Sinaja i Sollozzo – także zwycięzca Wielkiej Warszawskiej, Szarlatan – trzykrotny zwycięzca Nagrody Prezesa Rady Ministrów, San Luis – ostatni biegający w Polsce syn Dixielanda wygrał m. in. dwa razy wielką Warszawską i dwukrotnie był drugi w tej nagrodzie. W okresie powojennym tylko trzy konie dwukrotnie wygrały Wielką Warszawską.

Konie mojej hodowli, pisze Jarosław Koch, wygrały m. in. 8 razy Nagrodę Prezesa Rady Ministrów (w tym Szarlatan trzy razy), sześć Rulera i Wielką Warszawską, pięć – Derby i St. Leger, trzy – Oaks i Nagrodę Wiosenną. Sześciokrotnie zdobyły tytuł Konia Roku (podczas trzydziestoletniego okresu jej przyznawania). Zwyciężały także we wszystkich krajowych gonitwach kategorii A, a łączna liczba nagród zdobytych w tej kategorii przekroczyła 80.

W historii polskich wyścigów jestem jedynym hodowcą, który odniósł niebywały sukces, polegający na tym, że w jednym sezonie konie mojej hodowli zdobyły wszystkie nagrody klasyczne (Wiosenną, Rulera, Derby, Oaks i St. Leger).

Konie widzowskie odnosiły także sukcesy za granicą: Dipol (Austria), Dostojnik (Skandynawia), Scytia (Niemcy), Sanders (Jugosławia i Czechy), Dzentile, Sadomis, Soderano, Diatelot (Czechy i Słowacja), Sollozzo (Czechy, Słowacja, Węgry), Dżamajka (Słowacja), Dżudo (Niemcy, a po sprzedaży wygrywał w Skandynawii, Francji i Hiszpanii – gr. I). Ogier Sokman wygrał w Niemczech ponad 100 tysięcy marek. Świetne steeplery Oviedo i Serafin wygrywały w Skandynawii, Niemczech i Włoszech. Siwy ogier Scyris jest najlepszym sprinterem w Czechach, Słowacji i Austrii, do 2008 roku biegał 46 razy, wygrywając 30 razy i jednocześnie bijąc kilka rekordów torów. Obecnie zakończył piąty sezon startowy. Jeden z ostatnich synów Dixielanda, ogier Massini zalicza się do najlepszych koni przeszkodowych w Czechach i we Włoszech – wygrał 13 wyścigów przeszkodowych i sumę 12 milionów koron czeskich. Disneyland, Secam i Sakenos wygrywały na prowincjonalnych torach w Anglii.

Dochowałem się też wielu świetnych klaczy wyścigowych i matek stadnych dających zwycięzców najważniejszych gonitw w kraju, a także za granicą, takich jak: Serbia -Sonora – Santa Monika, Dżuni – Dżamina – Dżamira, Scytia, Szwecja, Inari. Kilkanaście klaczy mojej hodowli trafiło do innych stadnin pełnej krwi (Dżereda w Łącku data czołowego dwulatka, a potem reproduktora Delatora). Wychowałem trzy ogiery używane w hodowli pełnej krwi: wspomnianego już Dixielanda (najlepszy krajowy reproduktor od czasów Rulera), Dipola i Szarlatana oraz kilka ogierów używanych w hodowli koni półkrwi, m. in. Saroyana, Selima i Dżamira. W czasie mojej czterdziestoletniej pracy w Widzowie tylko w trzech sezonach konie widzowskie nie wygrały gonitwy poza-grupowej, w pozostałych latach wygrywały od jednej do dziewięciu gonitw.

Kilka lat temu znalazłem w kraju ogiera Roulette, który w pierwszym roku dat czołowego dwulatka Dzaspera, a w drugim – trójkoronowanego w 2007 roku ogiera San Moritz. Jest on jedynym po II wojnie światowej koniem, który wygrał sześć głównych nagród dla koni trzyletnich „dowolnie” (orzeczenie sędziego na celowniku).”

Mgr inż. Jarosław Koch w czasie swej długoletniej pracy w Widzowie został odznaczony Brązowym i Srebrnym Krzyżem Zasługi, Medalem 40-lecia oraz odznakami Zasłużony Pracownik Rolnictwa i Zasłużony dla Rolnictwa.

Nadal mieszka w Widzowie i nadal kieruje stadniną, choć już sprywatyzowaną, uzyskując świetne wyniki hodowlane.


Inż. Ryszard Kupryjańczuk

Wiele lat przepracował z końmi na różnych stanowiskach inż. RYSZARD KUPRYJAŃCZUK. Urodził się 28 grudnia 1926 roku w Kozienicach, gdzie ojciec Jego Antoni był koniuszym w Stadninie Koni pełnej krwi angielskiej, a przedtem pracował przez szereg lat w Stadninie w Janowie Podlaskim. Matką Ryszarda była Jadwiga Byszewska. Do siódmego roku życia Ryszard Kupryjańczuk był przy rodzicach. W roku 1933 zaczął uczęszczać do Szkoły Powszechnej im. Zygmunta Starego w Kozienicach, którą ukończył w roku 1939. Od roku 1940, pod okupacją niemiecką pracował w majątku rolnym. W roku 1943, aby nie zostać wcielonym do „Baudinstu” (skoszarowane i umundurowane oddziały robocze grupujące Polaków pod komendą niemiecką) przeniósł się do pracy w Stadninie Koni w Kozienicach, co chroniło przed wcieleniem do tej niemieckiej organizacji, gdyż stadniny były pod zarządem wojskowym (Wermachtu). 4 kwietnia 1944 roku wstąpił do Armii Krajowej.

Gdy front sowiecko-niemiecki zbliżał się do Kozienic, Stadnina została ewakuowana do Niemiec razem z polskim personelem.

Ryszard Kupryjańczuk był w Niemczech z końmi do 30 sierpnia 1945 roku, kiedy to powrócił do Polski. W tym samym czasie rozpoczął naukę w Gimnazjum Rolniczym w Zwoleniu, które ukończył w roku 1947 i kontynuował naukę w Liceum Rolniczym w Wośnikowie koto Radomia, kończąc je dwa lata później w roku 1949. Po zdaniu matury rozpoczął w tym samym roku studia rolnicze w Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Łodzi. W roku 1950 zlikwidowano uczelnię łódzką i przeniesiono ją do Olsztyna do zorganizowanej tam Wyższej Szkoły Rolniczej, razem z personelem dydaktycznym i studentami. W roku 1953 Ryszard Kupryjańczuk ukończył studia w W.S.R. w Olsztynie, otrzymując dyplom inżyniera rolnika.

Obowiązujący w tych latach nakaz pracy otrzymał do Państwowego Stada Ogierów w Drogomyślu, gdzie pracował początkowo jako asystent Stada. W styczniu roku 1954 ukończył Kurs Asystentów Stadnin Państwowych w Racocie i potem został awansowany na zastępcę dyrektora Stada w Drogomyślu i był nim do roku 1960. W tym roku został przeniesiony do Stadniny w Walewicach w związku z likwidacją Stada w Drogomyślu.



Opublikowano w celach edukacyjnych za zgodą prawnego spadkobiercy Pana Lesława Kukawskiego, Pani Krystyny Kukawskiej oraz za zgodą wydawcy magazynu ‘Konie i Rumaki’, Pana Jacka Świgonia.

We fragmentach cytowanych przez Lesława Kukawskiego cykli „Z dziejów polskiego jeździectwa” oraz „Słownik jeździecki i hodowlany”, zachowana została oryginalna pisownia.




Opublikowano w celach edukacyjnych za zgodą prawnego spadkobiercy Pana Lesława Kukawskiego, Pani Krystyny Kukawskiej oraz za zgodą wydawcy magazynu ‘Konie i Rumaki’, Pana Jacka Świgonia.

We fragmentach cytowanych przez Lesława Kukawskiego cykli „Z dziejów polskiego jeździectwa” oraz „Słownik jeździecki i hodowlany”, zachowana została oryginalna pisownia.




Opublikowano w celach edukacyjnych za zgodą prawnego spadkobiercy Pana Lesława Kukawskiego, Pani Krystyny Kukawskiej oraz za zgodą wydawcy magazynu ‘Konie i Rumaki’, Pana Jacka Świgonia.

We fragmentach cytowanych przez Lesława Kukawskiego cykli „Z dziejów polskiego jeździectwa” oraz „Słownik jeździecki i hodowlany”, zachowana została oryginalna pisownia.


Stanisław Haman

Pierwszym redaktorem „Wiadomości Wyścigowych” w roku 1926 był Mieczysław Radwan. Od następnego roku – 1927, przez cztery lata redagował to pismo STANISŁAW HAMAN.

Urodził się on 27 lutego 1895 roku. Studiował w Wyższej Szkole Rolniczej w Warszawie, kiedy to biorąc żywy udział w życiu studenckim był prezesem Kola Rolników. Już w czasie studiów przejawiał szczególne zainteresowanie hodowlą koni szlachetnych. Podczas wojny 1918 -1920 wstąpił ochotniczo do 36 Pułku Piechoty Legii Akademickiej i brał udział w odsieczy Lwowa. Po wojnie był inspektorem hodowli koni w Centralnym Towarzystwie Rolniczym i uczestniczył w pracach polsko-niemieckiej Komisji Odszkodowań. W roku 1927 został powołany na stanowisko Generalnego Sekretarza Towarzystwa Zachęty do Hodowli Koni w Polsce. Tę odpowiedzialną funkcję pełnił do chwili swojej śmierci 23 stycznia 1936 roku. Zmarł w Warszawie i został pochowany na cmentarzu powązkowskim.


Edward Hantower

EDWARD HANTOWER urodził się w roku 1886. Szkołę średnią ukończył w Warszawie u Konopczyńskiego. W roku 1905 został aresztowany przez władze carskie jako członek Młodzieży Polskiej i parę miesięcy był więziony w Modlinie. Po zwolnieniu wyjechał za granicę i ukończył studia handlowe w Leodium. Następnie szereg lat pracował w Rosji, trudniąc się na dużą skalę handlem końmi i podczas 1 wojny światowej zaopatrując w nie wojsko rosyjskie, rumuńskie i tureckie. Po powrocie do kraju w roku 1918 organizuje stajnie wyścigowe i stada Z. Kamińskiego, Janusza hr. Czarneckiego i Stanisława Mroczkowskiego. Pod koniec lat dwudziestych rozpoczął pracę w Towarzystwie Zachęty do Hodowli Koni w Polsce. Zmarł nagle na udar serca, na torze mokotowskim, po ostatnim wyścigu dnia 2 maja 1931 roku.


Hodowla i Sport

Pod koniec roku 1927 ukazał się pierwszy numer pisma „HODOWLA i SPORT” będący dodatkiem do organu Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami Rzeczypospolitej Polskiej „Przyjaciel Zwierząt”, poświęcony zagadnieniom hodowli zwierząt oraz sportom z nimi związanych, jak informował podtytuł. Redaktorem tego nieregularnie się ukazującego periodyku był Jan Wieczorkiewicz, a współpracował z nim Edward Hantower. Pismo zajmowało się przede wszystkim wyścigami konnymi i hodowlą koni pełnej krwi angielskiej. Ogółem ukazały się 33 numery „Hodowli i Sportu” z tym, że od numeru 10 z 2 lipca 1928 roku pismo przestało być dodatkiem do „Przyjaciela Zwierząt”, a zaczęło się ukazywać jako samodzielne. Przetrwało jednak tylko do 27 lipca 1929 roku i upadło, z braku dotacji i przy małej ilości prenumeratorów. Konkurencja subwencjonowanego „Jeźdźca i Hodowcy” nie dawała szans przetrwania podobnemu pismu, tym bardziej, że i poziom jego nie dorównywał utrwalonemu już od roku 1922 wśród czytelników pierwowzorowi.

Jak przed wojną twierdził redaktor „Jeźdźca i Hodowcy” Janusz Włodzimirski, to właśnie EDWARD HANTOWER był wydawcą i redaktorem periodyku „Hodowla i Sport”, mimo że figurował jako naczelny redaktor Jan Wieczorkiewicz.



Opublikowano w celach edukacyjnych za zgodą prawnego spadkobiercy Pana Lesława Kukawskiego, Pani Krystyny Kukawskiej oraz za zgodą wydawcy magazynu ‘Konie i Rumaki’, Pana Jacka Świgonia.

We fragmentach cytowanych przez Lesława Kukawskiego cykli „Z dziejów polskiego jeździectwa” oraz „Słownik jeździecki i hodowlany”, zachowana została oryginalna pisownia.


Inż. Jan Grabowski

Tym, który „Jeźdźca i Hodowcę” doprowadził do poziomu najlepszych na świecie pism hipologicznych był inż. JAN GRABOWSKI.

Urodził się 18 marca 1893 roku w Warszawie jako syn Jana i Emilii Barcikowskiej. Tam też ukończył w roku 1911 gimnazjum filologiczne „Szkoła Ziemi Mazowieckiej”, a następnie w roku 1916 Wyższą Szkolę Rolniczą w Warszawie, z której powstała Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego. W niej to dyplom inżyniera rolnika otrzymał dopiero w roku 1926. Od początku studiów wyższych przejawiał specjalne zamiłowanie do koni i postanowił w tej dziedzinie się specjalizować. Wraz z kolegami. Stanisławem Schuchem i Bronisławem Walickim, założył kółko hipologiczne. W roku 1914.1. Grabowski odbył praktykę w znanej stadninie arabskiej książąt Sanguszków w Sławucie. W latach 1916-1918 pracował w organizacjach rolniczych.

18 lutego 1918 roku na propozycję prof. dr. Józefa Mikulowskiego-Pomorskiego. pełnomocnika z ramienia Rady Regencyjnej do organizacji krajowego rolnictwa. 25-letni wówczas Jan Grabowski podjął się tworzenia referatu produkcji zwierzęcej.

W parę miesięcy później, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, został powołany do organizującego się Zarządu Stadnin Państwowych. Dzięki jego inicjatywie i energicznemu działaniu udało się zabezpieczyć 232 reproduktory dla państwowych stad ogierów oraz zakupić w rozpadającej się monarchii Habsburgów 241 koni zarodowych bezcennych rodów austro-węgierskich, które dopomogły odradzaniu się zniszczonej rodzimej, polskiej hodowli, zwłaszcza koni angloarabskich.

Po objęciu stanowiska naczelnego dyrektora w Zarządzie Stadnin przez Fryderyka Jurjewicza. Jan Grabowski został jego zastępcą. W roku 1921 otrzymał nominację na inspektora generalnego Stadnin Państwowych, a po utworzeniu w roku 1923 Departamentu Chowu Koni w Ministerstwie Rolnictwa i Dóbr Państwowych, został w nim naczelnikiem Wydziału Stadnin Państwowych. Wówczas to powstały nowe stada ogierów: w Bogusławicach (1921 r.). Łącku (1923 r.) i Drogomyślu (1926 r.) oraz stadniny państwowe w Kozienicach (1924 r.) i Racocie (1924 r.). Niezależnie od kierowania zakładami państwowymi. inż. Jan Grabowski zajmował się jako zastępca dyrektora także hodowlą w całym kraju, a po śmierci F. Jurjewicza w roku 1929 został dyrektorem Departamentu Chowu Koni. W tym czasie powstaje kolejne stado ogierów w Białce (1930 r.). Na stanowisku. które objął, miał w swej gestii także sprawy wyścigów konnych, ustawodawcze, towarzystw hodowlanych, wyścigowych i związków jeździeckich, ksiąg stadnych, wystaw itp. Kierując tym, przy ówczesnej wysokiej liczbie koni w kraju i ich znaczeniu dla gospodarki państwowej i wojska, inż. Grabowski wykazywał zawsze niezmożoną energię, pracowitość, a przede wszystkim głęboką wiedzę w podejmowaniu trafnych decyzji.

Gdy w roku 1932 Departament Chowu Koni uległ likwidacji, a mi jego miejsce powstał jedynie Wydział Chowu Koni, inż. Grabowski został przeniesiony w stan spoczynku.

Wtedy to objął redakcję „Jeźdźca i Hodowcy”. Działalność piśmiennicza i publicystyczna nic była dla niego nowością, gdyż miał już w swoim dorobku kilka propozycji książkowych, w tym niektóre przygotowani’ na podstawie własnych badan, a także szereg artykułów w prasie rolniczej. Zanim objął wydawnictwo i redakcję „Jeźdźca i Hodowcy”, ukazało się tam 28 jego artykułów, niektóre w kilku odcinkach. Redagując to pismo przez siedem lat, zamieścił w nim jeszcze 33 swoje artykuły.

Prócz swoich podstawowych obowiązków, Jan Grabowski pełnił szereg odpowiedzialnych funkcji społecznych związanych także z końmi. Był członkiem Komitetu do Spraw Wyścigów Konnych, członkiem Komisji Ksiąg Stadnych, wiceprezesem Naczelnej Organizacji Związków Hodowców Koni, wiceprezesem Polskiego Związku Jeździeckiego, członkiem zarządu Towarzystwa Hodowli Konia Arabskiego i prezesem Warszawskiego Związku Hodowców Koni. Brał udział w wielu komisjach zakupów koni dla stad państwowych oraz w komisjach oceny koni na wystawach ogólnopolskich i regionalnych. Był też doradcą hodowlanym w stadninie koni pełnej krwi angielskiej Janusza hr. Czarneckiego w Golejewku.

Podczas okupacji niemieckiej Jan Grabowski pracował jako inspektor hodowli koni w Warszawskiej Izbie Rolniczej i jako redaktor ksiąg stadnych. Jednocześnie organizował stadninę koni czystej krwi arabskiej w Nieborowie dla Janusza ks. Radziwiłła.

W roku 1945 inż. Grabowski został mianowany dyrektorem nowej, powstałej po reformie rolnej, Państwowej Stadniny Koni Walewice. Kierował nią do stycznia 1952 roku, kiedy to został przeniesiony na zastępcę dyrektora do spraw hodowli koni w Zespoli Stadniny Koni Łąka Prudnicka, w skład którego wchodziła stadnina pełnej krwi angielskiej Moszna. kierowana przez mgr. inż. Władysława Byszewskiego. W roku 1949, w myśl nowych przepisów o tytułach absolwentów wyższych uczelni, które przyznawały tylni magistra przedwojennym inżynierom i tytuł inżyniera absolwentom uczelni nieakademickich, inż. Jan Grabowski otrzymał prawo do tytułu magistra nauk agrotechnicznych. W roku 1958 mgr inż. Grabowski został przeniesiony na emeryturę.

Pod koniec swej pracy w stadninach rozpoczął się drugi okres, po przedwojennym, wzmożonej działalności pisarskiej i publicystycznej Jana Grabowskiego, który trwał nieprzerwanie do końca życia. W Szczecinie, w tamtejszej Wyższej Szkole Rolniczej. rozpoczął wykłady z hodowli koni, prowadząc tam normalną działalność dydaktyczną i naukową, owocującą szeregiem prac własnych i magisterskich. W roku 1961, 68-letni wówczas mgr inż. Jan Grabowski obronił dysertację doktorską pt. „Analiza kryteriów służących do określania rejonizacji hodowli koni i ich zastosowanie na przykładzie województwa kieleckiego”, uzyskując stopień naukowy doktora.

W Warszawie, już po raz drugi w swym życiu, podjął ożywioną działalność społeczną w dziedzinie, której się w młodości z zapałem i zamiłowaniem poświęcił. Został wiceprezesem Polskiego Związku Hodowców Koni i członkiem rad: Rady Naukowo-Technicznej przy ministrze rolnictwa, przy Zjednoczeniu Hodowli Zwierząt Zarodowych, w Polskim Związku Hodowców Koni, w Sekcji Chowu Koni Komitetu Nauk Zootechnicznych Polskiej Akademii Nauk, członkiem Komitetu do Spraw Wyścigów Konnych.

Od pierwszego, tzw. „zerowego” numeru „Konia Polskiego”, współpracował z tym pismem przez przeszło dwadzieścia lat. 18 lat był członkiem Komitetu Redakcyjnego. To Jemu i Jego stałym rubrykom pismo zawdzięcza swój wysoki, fachowy poziom, jaki przez szereg lat utrzymywało. Długa jest lista publikacji Jana Grabowskiego, zarówno druków zwartych, jak i artykułów i recenzji.

Za swoją długą i wybitną działalność Jan Grabowski był dwukrotnie odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. przed i po wojnie, Złotym Krzyżem Zasługi oraz szeregiem odznaczeń związkowych i resortowych. Zmarł w Warszawie 9 marca 1986 roku i spoczął na Cmentarzu Wilanowskim.


Mgr inż. Jerzy Grabowski

W tragicznym wypadku samochodowym na przedmieściach Grudziądza w dniu 5 maja 1975 roku zginął dyrektor Stada Ogierów w Kwidzyniu mgr inż. JERZY GRABOWSKI, wracając do domu z zawodów konnych w Bogusławicach.

Jerzy Grabowski urodził się 19 stycznia 1928 roku w Abramowicach koto Lublina, jako syn Janusza i Zofii z domu Jaszowskiej. Majątek Abramowice należał do Mieczysławy Sachs, a ojciec Jerzego, Janusz Grabowski byt jego administratorem. Po wojnie Jerzy Grabowski wraz z matką (ojciec zmarł przed wojną) mieszkał w Lublinie i tam ukończył szkołę średnią i zdał egzamin maturalny w roku 1946.

Od dziecinnych lat Jerzy Grabowski interesował się końmi, a miał z nimi kontakt, ponieważ w majątku Abramowice wychowywano konie remontowe, które sprzedawano do wojska, prezentując najlepsze z nich na dorocznych Krajowych Wystawach Koni w Lublinie. Trwale zainteresowanie tym gatunkiem zwierząt spowodowało, że dzięki życzliwości przyjaciela Ojca z czasów studiów w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, mgr inż. Stanisława Haya został przyjęty po maturze na praktykę do Państwowego Stada Ogierów w Sierakowie. Po praktyce rozpoczął studia na Wydziale Rolniczym Uniwersytetu Poznańskiego, a ukończył je na przełomie roku 1951/1952 obroną pracy magisterskiej wykonanej w Zakładzie Szczegółowej Hodowli Zwierząt pod kierunkiem prof. dra Tadeusza Vetulaniego pt. „Materiały do charakterystyki Państwowego Stada Ogierów w Sierakowie”. Inspiracją do podjęcia tego tematu była ta pierwsza praktyka hodowlana.

W roku 1951 Jerzy Grabowski rozpoczął pracę na stanowisku asystenta w Państwowej Stadninie Koni Posadowo, skąd pod koniec roku 1952 został przeniesiony do Stada Ogierów w Gnieźnie, gdzie objął funkcję zastępcy dyrektora. Po 10 latach przeszedł do Warszawy na Tor Wyścigowy na Służewcu i jako zastępca kierownika Działu Selekcji pracował tam przez półtora roku. W roku 1963 został powołany przez ministra rolnictwa na stanowisko dyrektora Państwowego Stada Ogierów Kwidzyn i na tym stanowisku pracował aż do śmierci, czyli 12 lat.

Od początku swej pracy w stadninach państwowych Jerzy Grabowski rozpoczął działalność w sporcie jeździeckim. Startował w zawodach na hanowerskiej klaczy Happy w konkurencji skoków przez przeszkody jeszcze w Stadninie Posadowo. Po przeniesieniu do Gniezna startował na ka-rym ogierze Bengali i na nim w roku 1956 wywalczył tytuł wicemistrza Polski na zawodach w Gnieźnie. Jak napisał we wspomnieniach o J. Grabowskim Władysław Byszewski: W tym to roku dochodzi do skutku pierwszy wyjazd polskiej ekipy na zawody międzynarodowe do Akwizgranu. Wchodzi w jej skład Jerzy Grabowski i przez kilka kolejnych lat wyjeżdża na zawody do Lipska, Akwizgranu, Bukaresztu, Rzymu, Neapolu i Lucerny.

Będąc z natury niezwykle wnikliwym i dokładnym, zawsze miał konie bardzo starannie przygotowane i ujeżdżone. Szczególnie interesował się ujeżdżeniem, a umiejętność patrzenia i podpatrywania oraz teoretyczne studia pozwoliły mu na dojście do dużej perfekcji jeździeckiej. Doszkalał się na licznych kursach i zgrupowaniach prowadzonych przez mjr. Kona, mjr. Mossakowskiego, a głównie ppłk. Rómmla i jemu chyba zawdzięczał najwięcej umiejętności jeździeckich.

J. Grabowski byt jeźdźcem bardzo odważnym, wytrwałym i pełnym poświęcenia w dążności do wytyczonego celu. Mając tendencje do przybierania na wadze odmawiał sobie wielu potraw, aby się utrzymać we właściwej kondycji. Kiedy uległ długotrwałej kontuzji, stosował przedziwne środki zaradcze aby tylko móc jeździć dalej.

Mgr niż. Jerzy Grabowski po zakończeniu kariery wyczynowej w konkurencji skoków przez przeszkody nie zaprzestał czynnego uprawiania jeździectwa, ale przerzucił się na ujeżdżenie i, już będąc dyrektorem Państwowego Stada Ogierów w Kwidzynie, w roku 1964 wystartował w Mistrzostwach Polski w Gnieźnie. Dosiadał wówczas 7-letniego wałacha Heros (Rumian -Happy) i zajął na nim 10. miejsce w silnej konkurencji 25 zawodników. Watach Heros, hodowli Stadniny Koni Posadowo, był synem klaczy, na której Jerzy Grabowski wielokrotnie startował, reprezentując przed laty tę stadninę. Jeszcze w roku 1966 startował w ujeżdżeniu na koniach Bajan i Barkas.

Dyrektor Grabowski, mając ukończony kurs Instruktorów jeździectwa, a następnie Studium Trenerskie na Akademii Wychowania Fizycznego w Poznaniu, nie poprzestawał na zdobytej tam wiedzy i własnym wieloletnim doświadczeniu, ale nadal studiował zarówno dzieje przemian w teoriach jeździeckich na przestrzeni wieków, jak i wszelkie nowości stosowane współcześnie w różnych szkołach hipicznych na świecie. Jednocześnie swoje zainteresowania hodowlane umiejętnie łączył ze sportem, świetnie sobie zdając sprawę z faktu, że czasy, w których podstawą wykorzystywania koni była praca w rolnictwie, w miarę jego mechanizacji powoli mijają, a przyszłością koni jest sport wyczynowy i rekreacja. Dowodem takiego ukierunkowania swej wiedzy hipologicznej było opracowanie pt. „Dzielność konia poznańskiego”, które się ukazało jako jeden z rozdziałów pracy zbiorowej wydanej przez Instytut Zootechniki w Krakowie w roku 1961, pod ogólnym tytułem „Koń Poznański”.

W tym samym roku Jerzy Grabowski wygłosił we Wrocławiu na kursie dla trenerów jeździectwa referat, opublikowany rok później w Biuletynie Informacyjnym Polskiego związku Jeździeckiego pt. „Szkic historii jeździectwa w świecie i w Polsce”. Podkreślając istniejące w Polsce w latach po odzyskaniu niepodległości tarcia pomiędzy zwolennikami austriackiej „maneżowej” szkoły jazdy konnej a wyznawcami „szkoły włoskiej”, jawił się czytelnikom jako zdecydowany przeciwnik „polskiej szkoły”, a wyznawca systemu austriackiego pisząc: Patrząc z dzisiejszego punktu widzenia należy tylko mocno żałować, że zaginęły zupełnie tradycje tej szkoły, co spowodowało, że mamy obecnie zbyt szczupłe grono prawdziwych znawców pracy ujeżdżeniowej, a wiadomości z tej dziedziny posiadane przez ogół są bardzo mierne. I dalej: że ówczesne pojęcie tzw. „polskiej szkoły” było znane i respektowane na świecie, to dlatego, że nasi jeźdźcy posiadali dobrze zaszczepione umiejętności ujeżdżenia koni, co w połączeniu z naturalnym systemem dawało doskonale rezultaty. Swoje tak słuszne rozważania Jerzy Grabowski zakończył słowami: Dziś, gdy jeździectwo nasze odbudowuje się z takim trudem i mozołem z kompletnej ruiny, można tylko sobie życzyć, aby uniknięto dawnych błędów i nie zasklepiono się w szukaniu nowych dróg, a raczej skorzystano z utartych już i wypróbowanych metod tych, którzy w światowym sporcie jeździeckim grają pierwsze skrzypce.

Pracując w Kwidzynie, dyrektor Grabowski dużo czasu i pracy poświęcał treningowi, specjalizując się we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego. Jako wybitny trener coraz częściej wyjeżdżał z polskimi ekipami na zawody za granicę bądź jako trener, bądź jako szef ekipy.

Po każdym takim wyjeździe ukazywały się na tamach „Konia Polskiego” lub „Biuletynu Informacyjnego PZJ” niezwykle dokładne i wnikliwe sprawozdania Jerzego Grabowskiego dotyczące nie tylko polskich jeźdźców i koni, ale i zawodników, i koni ekip innych biorących udział w zawodach.

31 stycznia 1965 roku mgr inż. Jerzy Grabowski został wybrany do Zarządu Głównego Polskiego Związku Jeździeckie go jako jego członek, a jednocześnie wybrano go terenowym inspektorem szkolenia na województwa północne (Gdańsk, Bydgoszcz, Olsztyn). W ślad za tym jako wybitnie utalentowany trener zostaje przez Polski związek Jeździecki wystany do Warendorfu (RFN) do Centralnego Ośrodka Szkoleniowego i Olimpijskiego. Przez okres miesiąca nie marnuje tam czasu, a podpatruje i wyławia wszystkie tajniki i metody szkoły niemieckiej. Po powrocie do kraju, na konferencji Rady Trenerów składa sprawozdanie z tej bytności, zadziwiając wszystkich bystrością obserwacji. Trudno było uwierzyć, że przez tak krótki okres można tyle zobaczyć, zrozumieć, posegregować i tyle z tego wyciągnąć wniosków. Wnioski te opracował, jednak nie zostały one przez Radę Trenerów wykorzystane. (Napisał o bym we wspomnieniu Władysław Byszewski.)

W roku 1969 Polski Związek Jeździecki powierzył Jerzemu Grabowskiemu przygotowanie ekipy WKKW do olimpiady w Monachium w roku 1972. Dopiero w końcu roku 1970 Polski Komitet Olimpijski zadecydował zaliczenie tej ekipy do przygotowań na XX Igrzyska Olimpijskie.

Od 15 stycznia do 15 października 1971 r. odbywało się zgrupowanie w Kwidzynie i po miesięcznej przerwie od 15 lipstopada następne zgrupowanie, też w Kwidzynie, pod opieką mgr. inż. Jerzego Grabowskiego jako trenera i jego zastępcy inż. Zbigniewa Markowicza. Na to zgrupowanie powołano 8 jeźdźców z 26 końmi, z których wyłoniono zespół olimpijski. Trener do pomocy w przygotowaniu zawodników do próby ujeżdżenia zaprosił fachowców tej miary co mjr Pitlik, a następnie płk Frantisek Jandl, obydwaj z Czechosłowacji. Ekipa polska ukończyła olimpiadę bez jednego zawodnika, zajmując 10. miejsce wśród 12 zespołów, które w konkurencji zostały sklasyfikowane, a przy 6, które zostały zdekompletowane. Był to zupełnie przyzwoity wynik, jak na nasze ówczesne możliwości.

Jerzy Grabowski świetnie sobie zdając sprawę z tego, że „wysoki wyczyn” w sporcie jeździeckim nie może, z nielicznymi wyjątkami, należeć do koni w typach, jakie przez szereg lat powojennych byty hodowane w naszych stadninach dla potrzeb rolnictwa i transportu, starał się w doborze koni dla sportu korzystać, w miarę możliwości, z folblutów (na zgrupowaniu w Kwidzynie przed olimpiadą na 26 koni, 13 było pełnej krwi angielskiej) bądź z koni zaawansowanych w tę krew. Nalegał też u władz zwierzchnich o sprowadzenie do Polski ogierów hanowerskich, z linii „skaczących”, co zostało zrealizowane na zasadzie wymiany ogierów z Niemiecką Republiką Demokratyczną.

Jerzy Grabowski byt ceniony za swoje publikacje fachowe, czego dowodem było zaproszenie go do przygotowania dwóch artykułów do numeru specjalnego „Konia Polskiego” na rok 1969/1970 w wersji dwujęzycznej – angielsko-francuskiej, jakie się w tym zeszycie ukazały. Tematyka obydwu to te dziedziny hipiki i hipologii, w których Jerzy Grabowski stał się świetnym specjalistą. Tytuł pierwszego artykułu: „Polish Horsemanship” -„L’hippisme polonais” i drugiego: „Training Establishments and performance trials” – „Les Établissements D’entrainement et les Épreuves”.

Polski Związek Jeździecki ponownie zaproponował Jerzemu Grabowskiemu objęcie przygotowań ekipy WKKW do olimpiady w Montrealu w roku 1976, ale propozycji nie przyjął, obiecując się zastanowić i dać odpowiedź. Do tego już, niestety, nie doszło – nagła śmierć zaskoczyła i jego, i wszystkich.

Ogromną stratę poniosła hodowla polska, a zwłaszcza jeździectwo, gdyż odszedł Człowiek bardzo zdolny i w pełni sit twórczych. Został pochowany na cmentarzu w Gnieźnie, przylegającym do Stada Ogierów, obok swego teścia inspektora Stanisława Haya. Żegnał Go tłum kolegów, trenerów, jeźdźców oraz władze hodowlane i jeździeckie.



Opublikowano w celach edukacyjnych za zgodą prawnego spadkobiercy Pana Lesława Kukawskiego, Pani Krystyny Kukawskiej oraz za zgodą wydawcy magazynu ‘Konie i Rumaki’, Pana Jacka Świgonia.

We fragmentach cytowanych przez Lesława Kukawskiego cykli „Z dziejów polskiego jeździectwa” oraz „Słownik jeździecki i hodowlany”, zachowana została oryginalna pisownia.