W ostatnich dniach września 1939 r., grupa ułanów dowodzonych przez mjr Henryka Dobrzańskiego dotarła do Krubek nieopodal Warszawy. Spieszyli na pomoc walczącej stolicy. Tu zastała ich informacja, że Warszawa padła.
Morderczy marsz okazał się niepotrzebny, a od celu dzieliło ich zaledwie 20 kilometrów. Major postanawia walczyć dalej. Z pozostałymi przy nim ułanami kieruje się na południe Polski z myślą przedostania się na Węgry i dalej do Francji. To w Krubkach padają jego znamienne słowa: „broni nie złożę, munduru nie zdejmę, tak mi dopomóż Bóg”.